Łukasz Byśkiniewicz wraz z Danielem Siatkowskim, zgodnie z tradycją, zakończyli rajdowy sezon startem w warszawskim Rajdzie Barbórka. Stołeczna impreza po raz kolejny obfitowała w ogromne emocje i nieoczekiwane zwroty wydarzeń. Drudzy wicemistrzowie Polski RSMP 2025 rywalizowali Skodą Fabią RS Rally2.
Duet z Warszawy i Olsztyna zmagał się w ciągu dnia z awarią hydraulicznego podnośnika oraz problemami podczas zmiany kół, co przełożyło się na 6. miejsce po dziennych odcinkach specjalnych. Załoga ponownie zameldowała się na ulicy Karowej, by wystartować w wieczornym Kryterium Asów. Efektowna i bardzo szybka jazda przyniosła im 2. czas próby, jednak delikatne zahaczenie o beczkę skutkowało pięciosekundową karą. W konsekwencji stracili drugą lokatę i zostali sklasyfikowani na 10. miejscu.
Łukasz Byśkiniewicz:
Wielka szkoda. Trudno się pogodzić z dotknięciem beczki na Karowej, ponieważ nigdy wcześniej jej nie dotykałem. Ale cóż… to jest sport i błędy się zdarzają. Karową jechało nam się fenomenalnie. Uważam, że to moja najlepiej przejechana Karowa w karierze. Z pewnością pomogła pogoda – było bardzo sucho, opony Michelin wygenerowały bardzo dużo przyczepności. Wykręciliśmy nasz rekordowy czas Karowej i jeden z lepszych w historii Kryterium Asów. Czasowo był to 2. rezultat wieczoru, ale dotknięta beczka oznaczała 5 sekund kary i spadek na 10. miejsce. Serdecznie gratuluję Adamowi Sroce i Patrykowi Kielarowi pierwszego czasu na „Pani Karowej”. To był świetny przejazd. Uważam także, że dzienne odcinki specjalne były najtrudniejsze od wielu lat. Szczególnie skomplikowany był błotnisty, brudny OS Twierdza Modlin. W sumie pokonaliśmy 40 kilometrów, co na Rajd Barbórkę jest bardzo dużo. Nas przez cały dzień trapiły problemy z opadającym podnośnikiem, przez co nie mogliśmy sprawnie zmieniać kół przed startem do konkretnego odcinka specjalnego. A to było bardzo ważne i kluczowe dla wyników. Wierzę, że jeszcze zaznaczymy swoją obecność na Barbórce w Warszawie.
Daniel Siatkowski:
Na Karowej jechało się świetnie. Wszystko szło perfekcyjnie do przedostatniej beczki. Czułem, że jadę najlepszy przejazd Karowej w mojej karierze. Łukasz cisnął, i to było widać oraz czuć. Była wiara w to, że będzie świetny wynik. No i był, tylko że po drodze było zahaczenie beczki. Ja nawet tego momentu nie zauważyłem, ale Łukasz w czasie jazdy powiedział: „O nie!”. Czas zrobiliśmy bardzo dobry, ale jak doszła kara 5 sekund, to można było zapomnieć o 2. miejscu. Mimo to jesteśmy zadowoleni z jazdy, to było emocjonujące zakończenie naszego wspólnego sezonu. Dziękujemy sponsorom, kibicom i widzimy się za rok.