W terminie 23-24 sierpnia odbyła się 5. runda Drift Masters. Tym razem europejski cykl zawitał na Węgry i tor RabócsiRing, który zlokalizowany jest na wschodzie kraju, około 250 km od Budapesztu. Obiekt powrócił do kalendarza mistrzostw Europy po 6 latach, ostatnia runda odbyła się tam w 2018 roku.
Można powiedzieć, że układ trasy jest wręcz stworzony do driftingu. Łączy szybkie części z bardziej technicznymi i wolniejszymi, zakręty są pochylone i wyprofilowane, a ukształtowanie terenu powoduje znaczne i odczuwalne zmiany w wysokościach. Dodatkowo część kwalifikacji oraz finały odbywały się po zmroku, przy sztucznym oświetleniu, co dodatkowo zwiększało widowiskowość rywalizacji.
Zmaganiom kierowców towarzyszyła upalna pogoda, w odróżnieniu od większości poprzednich rund serii przez cały weekend utrzymywała się temperatura na poziomie 32-34 stopni, a w samochodach powyżej 60 stopni, co było dla kierowców sporym wyzwaniem. Nie przeszkodziło to jednak w fenomenalnej jeździe od samego początku rywalizacji, czyli etapu kwalifikacji. Aż 19 kierowców uzyskało wynik powyżej 90 pkt, a progiem awansu do TOP 32 było 82,5 pkt, co świetnie obrazuje poziom tegorocznej rywalizacji. Zwycięzcą kwalifikacji został Piotr Więcek z wynikiem 97,5 pkt, drugi był Jakub Przygoński z wynikiem 97 pkt, a trzeci James Deane z przejazdem na 96 pkt. Pierwszą dziesiątkę zamknął Paweł Korpuliński z wynikiem 93 pkt.
Dziesiąta pozycja w kwalifikacjach sprawiła, że w dniu finałów Korpuliński spotkał się w TOP 32 z reprezentantem Szwecji – Pontusem Hartmanem. Polak po dwóch równych i kontrolowanych przejazdach pewnie awansował do kolejnego etapu. Już na początku rywalizacji mogliśmy oglądać przejazdy godne finałów, niesamowite zestawienia oraz kilka niespodziewanych wyników. Dwukrotny rajdowy mistrz świata Kalle Rovanpera musiał uznać wyższość faworyta lokalnych kibiców – Kevina Piskolty z Węgier, z kolei James Deane nie ukończył swojego biegu, tym samym otwierając drogę do awansu Kevinowi Pesurowi.
TOP 16 to kolejna dawka spektakularnych przejazdów, ale również dramaturgii. Trudne warunki panujące przez cały weekend dawały się we znaki. Awarii tuż przed startem biegu uległ samochód Marco Zakourila, który miał zmierzyć się z Pawłem Korpulińskim – do starcia jednak nie doszło i Polak po przejeździe bye-run awansował do TOP 8. W kolejnym etapie rywalem Korpulińskiego był aktualny mistrz Europy – Conor Shanahan z Irlandii. Sędziowie po dwóch spektakularnych i wyrównanych przejazdach nie byli w stanie wyłonić zwycięzcy i niejednogłośnie zadecydowali o dogrywce. W drugim dogrywkowym przejeździe z auta Irlandczyka (z racji uszkodzeń) wyleciał płyn chłodniczy, który w znacznej ilości znalazł się na szybie czołowej Korpulińskiego. Nie przeszkodziło to jednak w dokończeniu biegu i wyłonieniu zwycięzcy tej pary, a był nim właśnie Paweł Korpuliński, który tym samym zameldował się ponownie w półfinale.
Przejazdy TOP 4 to polsko-norweska rywalizacja – naprzeciw Polaka stanął bowiem Tor-Arne Kvia, który w związku z minimalnym, ciężkim do wyłapania błędem Korpulińskiego awansował do finału A. Przejazdy półfinałowe, które mogliśmy podziwiać, były przez wielu opisywane jako najlepsze z całych zawodów!
Korpuliński w walce o 3. miejsce zmierzył się z węgierskim kierowcą Kevinem Piskoltym. Doping licznie zgromadzonych kibiców z pewnością był po stronie rywala, ale to Paweł po dwóch bezbłędnych przejazdach pewnie stanął na 3. miejscu podium. Notując trzeci rezultat – drugi raz z rzędu – potwierdził regularność i konsekwencję w jeździe. Drugi był wspomniany wcześniej rywal z półfinału – Tor-Arne Kvia, a zwycięzcą rundy i nowym liderem klasyfikacji generalnej został Lauri Heinonen.
Finałowa runda cyklu odbędzie się w Warszawie na stadionie PGE Narodowym już 13-14 września. Będzie to weekend pełen wrażeń, gdzie dojdzie do rozstrzygnięcia sezonu 2024, a wszystko to na oczach ponad 50 tysięcy kibiców!